gdzieś, gdziem nigdy nie dotarł, w szczęśliwie odległym od wszelkich doznań miejscu, trwa cisza twych oczu: w najkruchszym z twoich gestów jest coś, co mnie otacza, czego dotknąć nie mogę, bowiem jest za blisko najlżejsze z twoich spojrzeń łatwo mnie otworzy, chociaż zamknąłem się jak palce zwarte w pięść, płatek po płatku rozwierasz mnie zawsze jak Wiosna co (z tajemniczą wprawą) rozwiera swą pierwszą różę a jeśli zechcesz zamknąć mnie, ja wraz ze swoim życiem zatrzasnę się przepięknie i gwałtownie, jak gdyby kwiat w swym wnętrzu wyobraził sobie śnieg, który skrzętnie sypie wszędzie wokół; żadna z rzeczy widzialnych nie zdoła dorównać mocy twej natężonej kruchości: jej tkanki zniewalają mnie barwą swoich krain, każde tchnienie wydając z siebie na śmierć i na zawsze (nie wiem, co ty masz w sobie, co tak wszystko w krąg otwiera i zamyka; tylko coś we mnie mi wróży, że głos twych oczu głębszy jest niż wszystkie róże) i nikt, nawet deszcz, nie ma takich drobnych rąk
przeł. Stanisław Barańczak
|e. e. cummings, 150 wierszy, Kraków 1994, s. 151.|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz