15 Spadając jak kometa na żyzny grunt, nie czułem chłodu. Czas grał trach trach, śmiertelność gwiazd nieco zbijała z tropu, dla mnie cały ten hurt - że tak się wyrażę - lecz to za wiele, więc kiedy wreszcie spadłam, przyszło podzielić się sobą, bo tylko na ciałach ciąży ta zdolność, by praca ducha mogła tryskać z piersi i nazwać i ogrzać skostniałe słowniki.
|C. Domarus, Zwrotki, Poznań 2012, s. 11.|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz