poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Piotr Sommer "Niedyskrecje"


Festiwal poetycki „Port Wrocław” w ciągu piętnastu lat urósł do rangi chyba najważniejszejgo wydarzenia tego typu w Polsce. Tym bardziej nagrody rozdawane podczas imprezy zdają się być istotnie prestiżowe. W sobotę poznaliśmy laureata tegorocznej statuetki Silesius za całokształt twórczości. Został nim Piotr Sommer, jeden z moich Mistrzów. Doskonała okazja na wpis.
W zeszłorocznym tomiku poety Dni i noce znalazł się wiersz zatytułowany Ulubione kawałki. Puszczę więc jeden z takich. Pochodzi on z kultowego Czynnika literackiego z 1986 roku. Jako że mój blog miał w pewnym sensie naśladować radio, chciałoby się rzec: „Przed Państwem nieśmiertelny przebój Piotra Sommera”.


NIEDYSKRECJE


Gdzie jesteśmy? W ironiach
których nikt nie chwyci, krótkotrwałych
i nieakcentowanych, w trywialnych pointach
które kwintują metafizykę niedorzecznym
detalem, w piątku, co wypada
na piątego listopada, w mnemotechnice dni.
Można dać przykład i można to przyjąć
na wiarę, kocią łapę na gardle.

I lubi się jeszcze pewne słowa i te, za przeproszeniem,
składnie, które udają, że coś je ze sobą łączy.
W tych międzysensach zawiera się cały człowiek,
włazi tam, gdzie widzi trochę miejsca.

wtorek, 20 kwietnia 2010

Julian Tuwim "Czterdzieści wiosen"


Julian Tuwim (1894 - 1953) nie zgadzał się z myślą, iż to metafora jest zasadniczym elementem poezji lirycznej. Według Skamandryty najważniejszy miał być rytm.
"Słowa istnieją same przez się i dla siebie samych, a nam pod ich dźwięki, jak pod nuty, wpisywać wolno teksty uczuć i obrazowań, albo też chłonąć samą eufonję, której składniki alliteracyjne narastają na przebiegu rytmicznym wiersza, dając w rezultacie dwuwymiarowe zdarzenie estetyczne. "Sens", "treść" - te czynniki byłyby wymiarem trzecim. Naszą dźwiękową apercepcję każdego utworu poetyckiego dałoby się tedy przedstawić w trzech etapach. Pierwszy, to sama linja rytmiczna jakiegoś faktu poetyckiego. (...) Drugi, to płaszczyzna, która powstaje przez ruch linji. Uruchamia ją zjawienie się grup dźwiękowych, obrastających ją niejako zestrojem samogłoskowych i spółgłoskowych pierwiastków. (...) Wreszcie etap trzeci, gdy dwuwymiarową płaszczyznę glossolaliczną wprawia w ruch czynnik treści".

Źródło:
Julian Tuwim, Atuli mirohłady, w: "Wiadomości literackie" 1934, nr 31 (558), s. 3.



CZTERDZIEŚCI WIOSEN


Wezbrało czterdzieści wiosen
Jak czterdzieści zielonych rzek
W jeden prąd, w jeden nurt, w jeden bieg,
I porwało rozrosły mój wiek.

Czterdzieści huczących wiosen,
Spienioną powódź młodości
Śpiewającą majowym głosem,
Wzdęte łożysko miłości
Niesione wiosennym patosem
Z korzeniami drzew,
Z odłamkami strzaskanych wioseł,
Z dartą na strzępy grzywą,
Którą na stracenie
Dał wiośnie jakiś srebrny rozbryzgany lew,
I zielony chaos leśnych trzew,
Rwanych wesołym wichrem krwi nieposkromionej
(Zielona, smolista krew!),
I pnie, jak kły wyrwidębów, i wykroty,
Strugi, strumienie, wiry i zawroty -
Wszystko, wszystko
Na grzbiecie fal
Wezbranych czterdziestu wiosen,
Tańcząc jak łódka na morzu, zdębionych
Ostrogami jednego pragnienia,
Wszystko, wszystko
Jednej ciemnej chwili niosę,
Jednej chwili, wyciśniętej z rdzenia
Moich czterdziestu wezbranych wiosen.


P.S. Wiersz pochodzi z tomiku Treść gorejąca z 1936 roku.

środa, 14 kwietnia 2010

Julian Przyboś "Chwila"


Julian Przyboś (1901-1970) został zapamiętany jako wybitny przedstawiciel Awangardy Krakowskiej oraz mistrz metafory. I tę rzeczywiście frapującą metaforykę widać doskonale w przytaczanym dziś kawałku. Zwróćcie uwagę, na jakiej zasadzie te obrazy zostały zbudowane i jak się ze sobą łączą. Jeszcze jedna rzecz. Uważa się, iż Awangardzisći tworzyli poezję „do czytania”, co podkreśla tym bardziej opozycję do Skamandrytów, poetów brzmiących raczej. Jednak Przyboś w tym wierszu realizuje pewną wyraźną muzyczność. Słychać to przede wszystkim w pierwszej strofie.
Utwór pochodzi z tomiku W głąb las z 1932 roku.


CHWILA


Leżę opryskany jaskrami na trawie.
Jak jętki drgają nad stawem rojne iskry upału.

Spoglądnę, ze wzroku rozwinę
kwiat : dmuchawiec
w błękit się wzbija.

W powiewie zapachu
ginę
i jednodniowy mijam.

środa, 7 kwietnia 2010

Paul Celan "Piętno"


Czyżby rodziła się "moda" na Celana? Kiedy bardzo niedawno temu zapoznano mnie z jego twórczością, czułem, że odkryłem Amerykę. Tymczasem obok mnie, kawałki poety puszczał ostatnio kolega Zekas na swoim blogu. Jakkolwiek najbardziej zaskoczono mnie właśnie dziś. Przyznam, że zaszedłem do empiku celowo, z nadzieją, iż na swoim miejscu leży już świeży numer "Literatury na Świecie". Cóż za niespodzianka! Zgadnijcie nad czym pracował ostatnio zespół Piotra Sommera. Tak. Na okładce widnieje nazwisko Celana, obok austriackiej pisarki, Ingeborg Bachmann. Oprócz całkiem sporego wyboru wierszy, w nowym "LnŚ" opublikowano ponadto słynną mowę poety z okazji otrzymania Nagrody Georga Büchnera, korespondencję z żoną, czy szkice śledzące znajomość Celana z Bachmann (oparte m.in. również na listach), jeszcze kilka innych rzeczy. Chwileczkę. Miłość Celana i Bachmann? Czeka mnie dziś kawał ciekawej lektury.
A co z tą "modą"? Może takiemu niedowiarkowi jak ja ciężko będzie w to przyjąć, ale coś wisi w powietrzu. Cieszymy się (mimo wszystko).
Puszczam jeden z kawałków Paula Celana z najnowszej "Literatury na Świecie" (nr 1-2/1010). Tytuł oryginału brzmi Brandmal.


Piętno


Leżeliśmy już bez snu, bo w zegarze smutku,
i zginaliśmy wskazówki jak różdżki,
i odskakiwały, biczowały czas do krwi,
i mówiłaś rosnącym półmrokiem,
i dwanaście razy rzekłem "ty" do nocy twoich słów,
i ona się otwarła, tak została,
i do jej łona przytknąłem oko, drugie wplotłem ci we włosy,
i oba związałem lontem, otwartą żyłą,
i nadpłynął młody błysk.

Jakub Ekier