wtorek, 22 kwietnia 2014

Peter Gizzi "Zwykła piosenka"

Juan Gris The letter
Piękną rzecz nam sprezentował Instytut Mikołowski. W zeszłym roku ukazał się zbiór wierszy Petera Gizziego, który jakimś cudem przegapiłem. 
Gizzi był zdecydowanie najciekawszym poetą prezentowanym kilka lat temu w "Literaturze na Świecie" w jej antologii nowej poezji amerykańskiej (nr 11-12/2010). Dlatego gorąco polecam. Zresztą posłuchajcie tych wspaniałych fraz:


Zwykła piosenka


Jedni mówią że dziecko płacze nad całym życiem które je czeka 
jedni mówią że liście są zielone bo nieźle to wygląda na niebieskim tle
jedni mówią że trawa się kołysze ponieważ słyszy instrumenty ziemi
jedni mówią że urodziliśmy się po to żeby płakać

•

Jedni mówią że słońce raz do roku się przybliża bo chce być niedaleko nas
jedni mówią że wody się podnoszą żeby mu wybiec na przeciw
inni mówią że to księżyc jest naszą matką, ma mére

•

Jedni mówią że ptaki nad głową to kaligrafia: każde dziecko uczy się 
słownictwa w domu"
jedni mówią że ziemia oraz język są ojcem
jedni mówią że ta ziemia nie jest nasza
jedni mówią że z czasem się podniesiemy żeby jej wybiec naprzeciw

•

Jedni mówią że istnieją te trzciny te dopływy te gęsi i to sitowie

•

Jedni mówią że pieśń gołębicy jest symbolem myśli
jedni mówią że piorun jedni że elektryczne światło jedni mówią że 
rodzeństwo jest

•

Jedni mówią że prąd w ścianie to grunt
jedni mówią że na ciele system nerwowy się nie kończy
jedni mówią że to ciało się nie kończy

•

Jedni mówią że piękno to czyjeś widzimisię jedni że w jedni piękna 
co nieco jest nasze jedni mówią że piękna nie ma jedni że prawdy

•

Jedni mówią że grunt stabilny jest
inni że ziemia jest okrągła
dla jednych to byle kamień
ja mówię że ziemia jest porowata i przewracamy się co rusz

•

Jedni mówią że pierścienie światła jedni mówią światło to fala 
jedni mówią że ono ma swój ciężar lub też że nie jest bez wagi

•

Jedni mówią wszystkie z tych rzeczy jedni zaś nie mówią
jedni mówią że żywot pszczelarza to nie dla nich
jedni mówią że wyłącznie żywot pszczelarza jest dla nich
jedni mówią proste rzeczy że są same tylko proste rzeczy

•

Jedni mówią "po bożemu", jedni że "ujdzie
jedni mówią że owszem potrzebujemy jakichś form
jedni mówią że formy to rzeczy proste jedni mówią że niebo jest formą 
czegoś co jest proste 

•

Jedni mówią molekularna jedni otwarta inni porowata jedni niebieska
jedni mówią miłość jedni światło jedni ciemność jedni niebo


przeł. A. Sosnowski


|P. Gizzi, Imitacja życia i inne wiersze, przeł. K. Bartczak, A. Sosnowski, Mikołów 2013, s. 26-27.|

piątek, 11 kwietnia 2014

Marianne Moore "Do ślimaka"


Jak już zauważyliście, na Sfereo trwa tydzień z Elizabeth Bishop. Dziś tylko pozornie odskakujemy prezentując wiersz Marianne Moore (1887-1922), bowiem ta amerykańska poetka była dla naszej bohaterki "starszą przyjaciółką, literacką mentorką i w pewnym sensie duchową opiekunką". Zrobiła na Bishop nie tylko wrażenie swoją poezją, ale i ekscentrycznością. Jak pisze Barańczak: "Komiczna sprzeczność między staroświeckim i jak gdyby demonstracyjnie staropanieńskim strojem, ową legendarną czarną peleryną i takimż kapeluszem o szerokim rondzie (Moore nigdy nie wyszła za mąż; mieszkała w Brooklynie wraz z sędziwą i nękaną chorobami i apodyktyczną matką, którą się opiekowała), a faktem, że osoba tak ubrana jest czołową postacią amerykańskiej awangardy i redaktorką głośnego pisma ‹‹The Dial›› - w oczach Elizabeth dodawała tylko jej mistrzyni niepowtarzalnego uroku".


DO ŚLIMAKA 


Jeżeli "zwięzłość stanowi o wdzięku stylu",
nie brak ci jej. Kurczliwość jest zaletą,
podobnie jak zaletą jest skromność.
W stylu cenimy
nie nagromadzenie szczegółów,
które mogłyby go przyozdobić,
i nie przypadkową udatność,
jaka towarzyszy rzeczy dobrze powiedzianej,
ale ukrytą zasadę:
w braku stóp - "metoda wnioskowania",
"znajomość zasad"
w ciekawym zjawisku twojego potylicznego rogu


przeł. J. Hartwig

|M. Moore, Wiersze wybrane, przeł. J. Hartwig, L. Marjańska, Warszawa 1980, 104.|

czwartek, 10 kwietnia 2014

Elizabeth Bishop "Casabianca"


Wiersz Elizabeth Bishop Casabianca nawiązuje do utworu Felicii Hemans pod tym samym tytułem, który opiewa Louisa de Casabianca, bohatersko zmarłego dowódcę jednego z francuskich okrętów biorących udział w bitwie morskiej w zatoce Abukir.


Casabianca


Miłość to chłopiec, co na płonącym pokładzie stał 
i usiłował recytować: "Chłopiec stał na tym 
płonącym pokładzie". Miłość to syn 
     co stał i się jąkał 
     kiedy biedna łódź w ogniu szła na dno.

Miłość to zawzięty chłopiec, łódź, 
nawet płynący żeglarze, którzy na 
szkolną katedrę by chcieli, ba, 
     lub pretekstu, aby stać 
     na pokładzie. I miłość to chłopiec, co pali się.


przeł. D. Bujno

wtorek, 8 kwietnia 2014

Elizabeth Bishop "Ponad 2000 ilustracji i kompletny skorowidz"


Znana anegdota. W Nowym Jorku w 1997 roku odbyła się gala poetycka, w której uczestniczyło bardzo wielu znanych poetów i poetek. Czytali oni swoje ulubione wiersze z antologii arcydzieł poezji języka angielskiego. Każdy mógł wybrać tylko jeden utwór. John Ashbery, dziś chyba najbardziej ceniony z żyjących poetów amerykańskich, czytał Over 2,000 Illustrations and a Complete Concordance Elizabeth Bishop. Przy pierwszych słowach trzeciej części zaczął płakać.


Ponad 2000 ilustracji i kompletny skorowidz


Takie powinny być nasze podróże:
serio, godne grawiury.
Siedem Cudów Świata wygląda marnie
i cokolwiek swojsko, lecz te inne sceny,
niezliczone, choć równie smutne i martwe,
są obce. Często Arab siedzący w kucki
lub grupka Arabów - najpewniej knujący
spisek przeciw naszemu Chrześcijaństwu,
kiedy inny, z boku, wyprostowaną ręką i dłonią
wskazuje ten Grób, tę Jamę, ten Grobowiec.
Gałęzie daktylowych palm przypominają pilniki.
Brukowany dziedziniec, gdzie jest wyschła Studnia,
wygląda jak diagram, murowane wodociągi
są wymownie puste, ludzka sylwetka
ginie na horyzoncie historii czy teologii
razem ze swym wielbłądem albo wiernym koniem.
Zawsze ta cisza, ten gest, punkciki ptaków
na niewidzialnych nitkach ponad Miejscem,
albo dym solennie ciągnie w górę, też na nitce. 
I naturalnie cała stronica lub strona złożona
ze scen w prostokątach biegnących diagonalnie 
albo w kółkach na tle szarych kropek,
naturalnie ozdobny owal bezlitosny,
wciągnięty w sploty figuralnego inicjału -
pod dłuższym spojrzeniem idą wyraźnie w rozsypkę.
Oko jak ciężarek spada w głąb przez linie
wykreślone przez rylec, roztargnione linie 
jak zmarszczki na piasku,
centryfugi burz, odcisk bożego palca pod lupą,
na końcu boleśnie rozjarzone
wilgotną, pryzmatyczną bielą i błękitem.

Przy wejściu w cieśninę pod St. Johns
wzruszające beczenie kóz doszło na pokład statku.
Na chwilę się pokazały, rude, skaczące po skałach
w trawach skąpanych we mgle i żółtych narcyzach.
A pod Św. Piotrem wiał wiatr i słońce świeciło w amoku.
Z werwą, poczuciem celu kler maszerował rzędami,
rysując sieć czarnych linii na placu, jak mrówki.
W Meksyku martwy człowiek leżał
pod niebieską arkadą; martwe wulkany
skrzyły się jak wielkanocne lilie.
Szafa bez przerwy grała „Ay, Jalisco!”
A w Volubilis były piękne maki
rozsadzające mozaiki; tłusty cicerone puszczał oczko.
W porcie Dingle na przeciąg złotego wieczoru
gnijące krypy wystawiły swój przemokły plusz.
Angielka lała herbatę, informując,
że księżna spodziewa się dziecka.
A w burdelach Marrakeszu
małe, dziobate prostytutki
przynosiły tace z herbatą na głowach
i pokazywały taniec brzucha, przypadając
do naszych kolan, nagie i rozchichotane,
prosząc o papierosa. To gdzieś w tamtej okolicy
widziałam coś, co wystraszyło mnie najbardziej :
Grób święty, z wyglądu nieszczególnie święty,
jeden z wielu pod stromym, kamiennym baldachimem
otwartym jak dziurka od klucza na wiatr różowej pustyni.
Otwarty, zapiaszczony, marmurowy żłób, pokryty
rytymi egzortami, pożółkły
jak sztachety krowich zębów;
w połowie wypełniony pyłem, już nawet nie pyłem
po biednym pogańskim proroku, który zmarł.
Khadour w swoim ładnym burnusie patrzył się figlarnie.

Wszystko tylko złączone właśnie „i" i „a”.
Otwórz księgę. (Pozłota schodzi z krawędzi
stron i zapylają się opuszki palców.)
Otwórz ciężką księgę. Czemu nam umknęło
to stare Narodzenie, gdy można było oglądać? -
uchylony mrok i skały tryskające światłem,
nieporuszony i niespieszny płomień,
bezbarwny, bez iskier, spokojnie sycący się słomą,
a w głębi uśpioną rodzinę pośród miłych zwierząt -
i w oniemieniu patrzeć, wypatrując niemowlęcy wzrok.


przeł. A. Sosnowski

|LnŚ 2000, nr 12|

niedziela, 6 kwietnia 2014

Elizabeth Bishop "Ta jedna sztuka"


Wspaniała vilanella (org. One Art) z ostatniego zbioru Elizabeth Bishop, Geography III (1976).


TA JEDNA SZTUKA


W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy;
tak wiele rzeczy budzi w nas zaraz przeczucie
straty, że kiedy się je traci – nie ma sprawy.

Trać co dzień coś nowego. Przyjmuj bez obawy 
straconą szansę, upływ chwil, zgubione klucze.
W  sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy.

Trać rozleglej, trać szybciej, ćwicz – wejdzie ci w nawyk
utrata miejsc, nazw, schronień, dokąd chciałeś uciec
lub chociażby się wybrać. Praktykuj te sprawy.

Przepadł mi gdzieś zegarek po matce. Jaskrawy
blask dawnych domów? Dzisiaj – blady cień, ukłucie
w sercu. W sztuce tracenia łatwo dojść do wprawy.

Straciłam dwa najdroższe miasta – ba, dzierżawy
ogromniejsze: dwie rzeki, kontynent. Nie wrócę
do nich już nigdy, ale trudno. Nie ma sprawy.

Nawet gdy stracę ciebie (ten gest, śmiech chropawy,
który kocham), nie będzie w tym kłamstwa. Tak, w sztuce
tracenia nie jest wcale trudno dojść do wprawy;
tak, straty to nie takie znów (Pisz!) straszne sprawy.


przeł. S. Barańczak

|S.Barańczak, Od Walta Whitmana do Boba Dylana. Antologia poezji amerykańskiej, Kraków 1998, 185.| |

środa, 2 kwietnia 2014

W. H. Auden "Piosenka"


Auden w interpretacji Barańczaka:


PIOSENKA

- Dokąd? - ten, co się strat strzegł, wołał temu, co w świat szedł -
Niech cię Bóg ma w opiece, kiedy piece zapłoną,
Tam w dolinie śmietnisko snuje smrodu sieć niską,
A kto wytrwa - ta wyrwa wnet go wchłonie jak łono!

- Czy ty wiesz - ten, co martwiał, pytał tego, co fart miał -
Że zmierzch zmiesza ci kroki w czas przepastnej przeprawy,
Choćbyś stąpał  starannie, pod podeszwą nie granie
Granitowe czuć będziesz lecz nietrafny trakt trawy?

- Co to? ptak? - ten, co tchórzył, temu rzekł, co w rytm tchu żył -
Kształt, co skrył się w splątaniu plam platanów za tobą -
Czy jest zwidem, co zwinnie, bez wahania wychynie?
A ta skaza na skórze - horrendalną chorobą?

- Byle gdzie! - ten, co w świat szedł, temu rzekł, co się strat strzegł,
- A ty - nic! - ten, co fart miał, odparł temu, co martwiał,
- Twoją! - ten, co w rytm tchu żył, rzucił temu, co tchórzył,
Gdy ich wszystkich, gdy wszystkich ich zostawił za sobą.


przeł. S. Barańczak

|W. H. Auden, Piosenka, w: Od Chaucera do Larkina. 400 nieśmiertelnych wierszy 125 poetów anglojęzycznych z 8 stuleci, oprac. S. Barańczak, Kraków 1993, s. 481-482.|


I oryginał:


"O where are you going?" said reader to rider,
"That valley is fatal when furnaces burn,
Yonder's the midden whose odours will madden,
That gap is the grave where the tall return."

"O do you imagine," said fearer to farer,
"That dusk will delay on your path to the pass,
Your diligent looking discover the lacking
Your footsteps feel from granite to grass?"

"O what was that bird," said horror to hearer,
"Did you see that shape in the twisted trees?
Behind you swiftly the figure comes softly,
The spot on your skin is a shocking disease."

"Out of this house," said rider to reader,
"Yours never will," said farer to fearer,
"They're looking for you," said hearer to horror,
As he left them there, as he left them there.