Julian Przyboś (1901-1970) został zapamiętany jako wybitny przedstawiciel Awangardy Krakowskiej oraz mistrz metafory. I tę rzeczywiście frapującą metaforykę widać doskonale w przytaczanym dziś kawałku. Zwróćcie uwagę, na jakiej zasadzie te obrazy zostały zbudowane i jak się ze sobą łączą. Jeszcze jedna rzecz. Uważa się, iż Awangardzisći tworzyli poezję „do czytania”, co podkreśla tym bardziej opozycję do Skamandrytów, poetów brzmiących raczej. Jednak Przyboś w tym wierszu realizuje pewną wyraźną muzyczność. Słychać to przede wszystkim w pierwszej strofie.
Utwór pochodzi z tomiku W głąb las z 1932 roku.CHWILA
Leżę opryskany jaskrami na trawie.
Jak jętki drgają nad stawem rojne iskry upału.
Spoglądnę, ze wzroku rozwinę
kwiat : dmuchawiec
w błękit się wzbija.
W powiewie zapachu
ginę
i jednodniowy mijam.
Piękne! To nic dziwnego- to Przyboś :)
OdpowiedzUsuńZ braku czasu nie czytam, a jedynie poczytuję ostatnio Zapiski bez daty. Znakomita rzecz. Wrzucę do siebie jeden kawałek z tej książeczki w przyszłym miesiącu jako Słowo na niedzielę. Przyboś to dla mnie jeden z niewielu, jak ich nazywam, poetów skończonych, którzy dokładnie wiedzieli, o co im chodzi i konsekwentnie to realizowali. Poetyckie mięso, bez przystawek ;). Pozazdrościć.
OdpowiedzUsuń