wtorek, 13 grudnia 2011

John Ashbery "Fala"

John Cage, River Rocks and Smoke, 4/11/90, #1

Biuro literackie zapowiedziało na 19 stycznia wydanie książki Cztery poematy autorstwa Johna Ashbery’ego, na którą składać się będą wszystkie utwory z tomu Three Poems (1972) oraz tytułowy wiersz ze zbioru A Wave (1984), wszystko w tłumaczeniu Andrzeja Sosnowskiego. Cudowna wiadomość!
Nie wiem, czy jest tego jakikolwiek sens, ale umieszczam poniżej pierwsze strofy tego ostatniego poematu. Potraktujcie to jako przedsmak.

Fala

[fragment]
Przejść przez ból i nic o nim nie wiedzieć,
Huk zatrzaśniętych nocą drzwi od auta.
Wynurzyć się w obszarze niewidzialnym.

A więc szczęście mówienia bez ogródek
Trochę późno otoczono czcią w tak różnych postaciach:
Niemy aktor, odurzony ideą męczeństwa przyszły święty;
I nasz pejzaż zaczął wyglądać tak jak dziś:
Częściowo nieostry, tu i tam nazbyt bliski, w średnim planie
Przystań spokoju, nieosiągalna, ze wszystkimi typami miłych
Ludzi i roślin, co budzą się przeciągają, zwracając
Na siebie uwagę z wszelkim kunsztem, do jakiego ludzki
Gatunek bywa zdolny. I powiedzieli, że to jest nasz dom.

Nikt nie przyszedł skorzystać z tych wczesnych
Odmian, dzwonek nigdy nie zadzwonił u drzwi;
Jednak każdy dzień tygodnia, kiedy wstał, znowu był
Jak prób miłości i rozpaczy. Rozśpiewany nocą
W czerni drzew: Mój głuptasku, o, mój głuptasku, o.
I mógł to być jakiś wtorek z ciemnymi, niespokojnymi chmurami,
Z kłębami białego dymu na ich tle i mokrymi ulicami pod spodem,
Które zdają się tak permamentne, a tu całkiem nagle zmiana sceny:
To już inna myśl, nowa koncepcja, coś przedstawionego
Dawno temu, co dopiero teraz właściwie zacznie działać
By wreszcie zniszczyć starożytną siatkę
Listów i dzienników, reklam cywilizacji.
Ona przechodzi przez ciebie, wynurza się po drugiej stronie
I jest teraz odległym miastem, ze wszystkimi
Możliwościami w całunie narracyjnego moratorium.
Kronikarze, którzy ją oczernili, poczciwi
Obywatele, dla których oznaczała zejście w dzień,
Są jej częścią, aczkolwiek nikt
Przy tobie nie stoi, gdy tak marudzisz i przedzierasz się przez czas,
Wyobrażając ją sobie jako coś, czym jest: rodzaj tragicznej euforii,
W której rozwinął się twój duch. I która w tobie ma usprawiedliwienie.

...

Andrzej Sosnowski

Fala publikowana była wcześniej w "Literaturze na świecie" (nr 7-8/2006). Tam również ukazał się tekst System z Three poems.

czwartek, 8 grudnia 2011

Marcin Sendecki "Zo"


Wiersz z najnowszej książki Marcina Sendeckiego. Tomik nazywa się Farsz, został wydany przez Biuro Literackie i wygląda bardzo ładnie, przyjemnie jest potrzymać i poczytać.

[Zo]

Wyjść pójść spojrzeć zobaczyć
Wrócić prędko i zalec przy szklance
Zostać zmyć zamknąć oczy zobaczyć
Wrócić prędko i zalec przy szklance

Rano kawa i napalm
Chwasty u wezgłowia
Niczyj szept na niżu

Jedna regularność w inną regularność
Parcela na wysoczyźnie w zatokę z przeceny
spada z miłym adieu, gusanito
Zorza pełznie na wskroś

Tępa beczka reguł
Rano martwy bark
Rao niczyj głos

środa, 7 grudnia 2011

Tymoteusz Karpowicz "Cisza"


Nareszcie! Już za tydzień (15 grudnia) ukaże się długo oczekiwany pierwszy tom Dzieł zebranych Tymoteusza Karpowicza (1921-2005), czołowego – obok Białoszewskiego – polskiego poety lingwisty. Książka, którą wydaje Biuro Literackie, zawierać będzie sześć pierwszych tomików autora, m.in. Kamienną muzykę (1958), z której pochodzi poniższy wiersz.

CISZA


Cisza ssie ziemię –
W wypatroszonym bębnie wąwozu
schną korzonki echa
niedostateczne by odżywić
nawet jeden oddech

Przerażony
chwytam za ręce:
ludzie oddychajmy
oddychajmy choć nie swoją siłą
żyjmy chociaż nie swymi sercami

Kiedy kamienie budzą się i płyną
w niebie zamiast ptaków –
poruszajmy choć nie swym ramieniem
byle drżało wokół nas powietrze

niedziela, 4 grudnia 2011

Paul Éluard "Linia twoich oczu"

Salvador Dali, Portret Paula Éluarda, 1929

Paul Éluard (1895-1952). Najwybitniejszy przedstawiciel surrealizmu w poezji.

Linia twoich oczu...


Linia twoich oczu obiega moje serce,
Obrót tańca i czułości,
Aureola czasu, nocna kołyska bezpieczna;
I jeśli już nie wiem, co dawniej przeżyłem,
To dlatego, że twoje oczy nie patrzyły na mnie zawsze.

Liście dnia i piana rosy,
Różany kwiat wiatru, pachnące uśmiechy,
Skrzydła kładące światło na ziemi,
Statki ładowane niebem i morzem,
Poławiacze odgłosów i źródła kolorów.

Zapachy rozkwitłe z wylęgu jutrzenek
Składanych zawsze na słomie gwiazd,
Jak dzień zależy od niewinności,
Tak świat zależy od twoich czystych oczu -
Krew moja cała płynie w twych spojrzeniach.

Adam Ważyk

W oryginale incipit utworu brzmi La courbe de mes yeux...
Wiersz pochodzi z tomu Capitale de la Douleur (Stolica bólu) z 1926 roku.