niedziela, 30 stycznia 2011

John Ashbery "W tamtych dniach"


78-letni John Ashbery z tomu Where Shall I Wonder (2005).
Tytuł oryginału: In Those Days.

W tamtych dniach


Muzyka, jedzenie, seks oraz figury
towarzyszące jak ściana światła w drzwiach
niegdyś opryskana śmiechem

w końcu pytają, jak t y się w tym czujesz –
czy to naprawdę ty tak się tym cieszyłeś?
A jeżeli tak, to co w tym wszystkim robi
ta samotność? Jak bardzo jesteśmy ślepi?

Nasz wzrok sięga na parę stóp w przyszłość
pełną zasnutych parceli i rowów.
Bez wątpienia to była ta dłuższa droga
do przebycia. A przecież nikt

nie widzi nic złego w tym, co tutaj wyczyniamy,
zacząwszy nareszcie rzecz omawiać z wiatrem
i ze słońcem, czasami w przechyle.
Wspiąłeś się na stopień, a droga w dół

paraliżuje, chociaż to właśnie straconą
młodość pamiętam jako coś w sam raz, ogniś.
Pora już się powlec, nawet jeśli to jedynie sarkazm
mowy przepada, a jej błogosławiony
sens przecieka jak krew,

otwarta na wszelkie interpretacje.


Julia Fiedorczuk

sobota, 22 stycznia 2011

Marcin Sendecki "Your Name Here"

fot. Anna Bajorek

I jeszcze Pół Marcina Sendeckiego (ur. 1967), znanego niegdyś z "brulionu", który – jak gdzieś zasłyszałem – powrócił do świetnej formy i od Trapu (2008) corocznie wydaje nowy tomik poezji na wysokim poziomie. Aczkolwiek muszę przyznać, że z tym zeszłorocznym miałem nie lada problem. Właściwie to po premierze, nie doczytawszy do końca, rzuciłem go gdzieś w czeluść najniższego regału i dopiero po pewnej przychylnej radiowej recenzji postanowiłem doń wrócić. „Ten tom składa się z czterech filarów – mówi pan prezenter – pierwsze to jest przypomnienie, drugie to jest pamięć, trzecie to jest zapominanie, co widać szczególnie w tych urwanych wersach, a czwarte to jest pożegnanie”.
Kawałek [Your Name Here] (tak nazywał się tomik Johna Ashbery’ego z 2000 roku; myślę, że to prawdopodobne nawiązanie):

[Your Name Here]

Za styczeń będzie odłączenie stacji
Za luty pierwsza myśl najlepsza

Za marzec szklanny hałas w zsypie
Za kwiecień pirs

Za maj jej zapach i smak
Za czerwiec ustawka przy burzy

Za lipiec warta w przytulisku fok
Za sierpień tydzień upalnej rozpaczy

Za wrzesień krzywy biogram z mar
Za październik nowy post i pot

Za listopad likwidacja zdarzeń
Za grudzień likwidacja świadectw

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Adam Wiedemann "Schwein sein"

fot. Timo Berger, stąd

Wracamy do wspomnień z zeszłego roku, czyli Dywany Adama Wiedemanna, jednego z najskuteczniejszych zamachowców poezji podniosłych tonów w polskiej literaturze współczesnej, który paradoksalnie sam wznosi się w takie rejony (ale jakby krzywo), no bo chociażby ten sonet (lub antysonet) pt.   S c h w e i n    s e i n
czyli po prostu „Świnią być”.

Schwein sein  

Bycie świnią jest niezawinione. Nawet bycie
straszną świnią, o co podejrzewamy niektórych,
choć w samym takim podejrzeniu tkwi element
świństwa. Pamiętaj, ludzie będą ci życzliwi,

o ile tylko pozostaniesz taką świnią,
jaką się urodziłeś. Zauważ tylko, gdzie tkwi w tobie świnia,
albo nie zauważaj, tak jest prościej. Ona sama
dojdzie w tobie do głosu. W końcu srasz

na ręce matki, nie ma w tym nic zdrożnego,
ona się z tego cieszy, myje ręce nad zlewem,
jeśli ma zlew, a gdy przypadkiem nie ma go, masz powód,

żeby się zesrać znowu. Potem myjesz
te ręce łzami, ale wtedy już jesteś świnią, nie ma w tym
absolutnie nic złego. Zło tkwi zapewne gdzieś dalej.

Warszawa, 16.7.08

sobota, 15 stycznia 2011

Krystyna Miłobędzka "najprędzej gubię czasowniki"


Krystyna Miłobędzka (ur. 1932) swój pierwszy cykl poetycki Anaglify przygotowała w 1960 roku, jednak żaden z wydawców nie był wówczas zainteresowany drukiem. Debiut na papierze ukazał się dopiero 10 lat poźniej (tomik Pokrewne). Mimo to Miłobędzka wciąż nie miała szczęścia na poetyckiej scenie. Rzeczywiste odkrycie jej twórczości nastąpiło dopiero w XXI wieku. Właściwie to po wydaniu tomu Po krzyku w 2004 roku zaczęto mówić o niej, jako poetce naprawdę ważnej (m.in. książka roku w „Przekroju”, nominacja do Nike).
Osobiście poznałem jej niezwykły ascetyczny lingwistyczny projekt poetycki dopiero w zeszłym roku, przy okazji wydania książki zbierane, gubione (1960-2010).
Na Sfereo wiersz z przełomowego Po krzyku:


najprędzej gubię czasowniki, zostają rzeczowniki, rzeczy
już tylko zaimki osobowe (dużo ja, coraz więcej ja)
a imiona? giną, spójniki giną
trzy słowa, dwa słowa
wreszcie mój, mój we mnie
mój ze mną
świat

ja w pierwszej i ostatniej osobie

wtorek, 11 stycznia 2011

Stanisław Barańczak "Gdzie się zbudziłem"


Korzystając z okazji, że dziś udało mi się zbudzić tak rano, wiersz z cyklu Dziennik poranny z najważniejszego tomiku Barańczaka (Dziennik poranny, 1972).

Gdzie się zbudziłem


Gdzie się zbudziłem? gdzie jestem? gdzie jest
strona prawa, gdzie lewa? gdzie góra a gdzie
dół? spokojnie; spokojnie: to jest moje ciało,
leżące na wznak, to ręka, w której zwykle
trzymam widelec, a tą drugą chwytam
nóż lub wyciągam ją na przywitanie;
pode mną prześcieradło, materac, podłoga,
nade mną kołdra i sufit; po lewej
ręce ściana, przedpokój, drzwi, butelka z mlekiem
stojąca już pod drzwiami, bo po prawej widzę
okno, a za nim świt; pode mną
przepaść pięter, piwnica, a w niej hermetycznie
zamknięte słoje z kompotem na zimę;
nade mną inne piętra, strych z bielizną
na sznurach, dach, telewizyjne
anteny; dalej, po lewej, ulica
wiodąca na zachodnie przedmieścia, za nimi
pola, szosy, granice, rzeki i przypływy
oceanu; po prawej, już w szarych zaciekach
świtu, inne ulice, pola, szosy, rzeki,
granice, mroźne stepy, lodowate lasy;
pode mną fundamenty, ziemia, otchłań ognia,
nade mną chmury, wiatr, blednący księżyc,
ledwie widoczne gwiazdy, tak;
odnaleziony,
przymyka jeszcze oczy, z głową w miejscu
krzyżowania się wszystkich pionów i poziomów,
przybity do tych wszystkich naraz krzyży
miarowymi ćwiekami dudniącego serca.

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Jarosław Iwaszkiewicz "Mapa pogody: Pogoda lasu..."

fot. Tadeusz Rolke

Jarosław Iwaszkiewicz (1894-1980) przez swoje powojenne wybory i postawy, „skazy w biografii” został odtrącony z literackiej sceny, po śmierci – jak to się zwykło mówić – trafił do „czyścca”. Dwie dekady temu, już po przemianach ustrojowych, Tadeusz Nyczek napisał: „To będzie chyba teraz jakiś czas modne: docenić Iwaszkiewicza”. Ale wracał on do polskiej literatury i jakby znów się chował. Wydany w zeszłym roku drugi tom Dzienników Iwaszkiewicza miał rzucić nieco inne światło na autora, być może nawet przywrócić go na dobre.
Prawdopodobnie najlepszy Iwaszkiewicz to autor ostatnich tomów poezji: Mapy pogody (1977) i Muzyka wieczorem (1980). Na Sfereo fragment tytułowego poematu z pierwszej z tych książek.

9


Pogoda lasu niechaj będzie z tobą
promień przedarty przez dwa liście dębu, ptaszek Zygfryda,
co opowiadał o śpiącej dziewczynie, szmer gałęzi, szmer lasu
Liszta i Wagnera, lasu szydłowieckiego, gdzie zabito Adzia,
dębu, co wisi u nas nad fortepianem, pogoda lasu
pogoda pogoda

Pogoda wody niechaj będzie z tobą
wody stawu i wody jeziora, które tak lubisz, strumyka spod
Koszystej i strumyka spod Czarnego Stawu, gładka powierzchnia
zatoki Palermo i słaby przybój pod Sopotami, pogoda wody
pogoda pogoda

Pogoda burzy niechaj będzie z tobą
pogoda sinej chmury i zielonych źrenic, żagli zerwanych,
pogoda Mirandy, pogoda nawałnicy, pogoda jeziora Genezareth
niech cię uciszy
pogoda pogoda

Pogoda nieba niechaj będzie z tobą
Przepaski Oriona, blasku Plejad, śpiewu łabędzia lecącego
w górze, obszaru galaktyki, objętości mgławicy, antymaterii,
pogoda nicości
pogoda pogoda

Pogoda czasu niechaj będzie z tobą
twego czasu i czasu gwiezdnych zegarów, pogoda klepsydry,
którą odwraca sędzia Joanny, przestrzeń od nas do nas,
zaćmienie do zaćmienia, czasu skurczowego w sprężynie
i czasu zebranego w gasnącym słońcu
pogoda pogoda

Pogoda domu niechaj będzie z tobą
jasnego pokoju, nakrytego stołu, białego sera, mleka, kawy,
wiśni, drobnych przedmiotych, których pochodzenie my tylko
znamy, fotografii, o których my tylko coś wiemy, Irenka,
Tadzio, pani Wodzińska, twarze, które z naszego biurka
zejdą do podręczników i już na zawsze, pogoda roślin
pokojowych, choinek aloesów, pogoda naszych piesków
pogoda pogoda
Pogoda ziemi niechaj będzie z tobą...


Ostatni wers Andrzej Sosnowski omówił w swoim cyklu Jedna linijka w telewizyjnym programie Poezjem >>>tutaj

sobota, 8 stycznia 2011

Bolesław Leśmian "Nad ranem"

"Leśmiana się czyta – i ciągle odkrywa coś u niego. Cudownie czyta się go na głos, najlepiej komuś, kogo się kocha, bo to są rzeczy pełne miłości i bardzo wzruszające." - Piotr Sommer.
Wiersz o miłości i śmierci (bo każdy poeta pisał o miłości i śmierci, a ten szczególnie) z cyklu Powieść o rozumnej dziewczynie (Napój cienisty).

Nad ranem


Śpisz jeszcze... Na twych rzęsach — skra drobna poranku.
Strachy śnią się twej dłoni — bo i drga i pała.
Oddychaj tak — bez końca. Czaruj — bez ustanku.
Kocham oddech twej piersi, ruch śpiącego ciała.

Ileż lat już minęło od pierwszej pieszczoty?
Ile dni od ostatniej upływa niedoli?
Co nas wczoraj — smuciło? Co jutro — zaboli?
I czy zbraknie nam kiedyś do szczęścia ochoty?

Przyjdzie noc o źrenicach zaświatowo łanich
I spojrzy — i zabije... Polegniem — snem czynni...
Jak to? Więc musim umrzeć tak samo jak inni?
Jak ci — choćby z przeciwka?... Pomódlmy się za nich...

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Dobry wieczór, wciąż nadajemy...


Dokładnie rok temu zamanifestowałem swoje życzenie: „chciałbym, żeby ludzie czytali więcej poezji”. Założyłem Sfereo, postawiłem cele: „być może dzięki temu blogowi, ktoś się zaczaruje na wierszo-czytanie, ktoś już wcześniej oczarowany pozna kilku autorów, którzy uderzą”. I chyba się udało. Świadczy o tym pewien odzew, komentarze, za które bardzo dziękuję. Ale też – jak mi się przynajmniej zdaje – sporo osób zaglądało tu zwyczajnie dla frajdy, czytając poezję, znając moich poetów. W końcu wymyśliłem, że będzie to swoiste poetyckie radio. I rzeczywiście znaleźli się słuchacze! Po stokroć Wam wszystkim dziękuję! Po roku wiem, że warto ciągnąć to dalej.



Andrzej Sosnowski "zabawy wiosenne"

Na pierwszą rocznicę prezentuję sobie zabawy wiosenne Sosnowskiego z tomu poems. Dla mnie jest to zdecydowanie najważniejszy wiersz zeszłego roku. Wprawdzie za oknem śniegu co niemiara, ale – jak powiedział mi ostatnio pewien taksówkarz – „z każdym dniem coraz bliżej wiosny”.
Dołączam klip muzyczny Sosnowski & Chain Smokers do tegoż kawałka (uwaga: opuszczone są tu dwie pierwsze strofy).



zabawy wiosenne


śmiech nad rzeką zorzynku i lampiony
seraje lampionów i punktowy kolczyk
wesoły pilot na parkingu swallow me
i tylne siedzenie zdezelowanego fiata
i starzy kumple niezawodnie kapitalni
z koksem mandoliną i obwarzankami
i zapach marzanki pod markizą żywca
zaraz po deszczu tobie tylko podaruję
te żyłki światła i kosmyki cienia
grudkę rozgrzanej ziemi głuchy szept

pieprzyć twój daleki głos w słuchawce
pieprzyć krople rosy na gałązce bzu
łzy olch nad młynem gdzieżeś światło
kwiaty żylistka świerzop widok delft
jaki był twój ostatni czar wizażystko
ostatnie waginalia wypadły tak blado
kolejne horrendalia już bez rewelacji
już jest po tęczy po kolędzie będzie
napalm dla biednych ludzi napalm
jest dobry czy aby jeszcze istnieje

nikt nie wiedział ile poezji mamy w życiu
póki nie zaczęliśmy spieszyć się i kochać
ludzi którzy tak szybko biegną siostro
sygnał satelity zawsze będzie z tobą
stacja nazywa się cagliostro siostro
czy ty na pewno wiesz co tu robisz dave
szukam punktu g w tym hotelu señoritas
ślęczę w układach scalonych mikro makro
3001 ta odyseja jest logiczna
3001 zgłoś się teraz zgłoś się

w paśmie od dada do trzy cztery lewa
w hotelu płoną łóżka i kończy się doba
słychać syreny zaraz będzie woda
co to za szelest woda przy drzwiach
co to za szmer co za noise nic nic
to tak lądujemy w spamhaus honey
od tej pory życie idzie jako spam
3001 ta odyseja jest logiczna
3001 zgłoś się teraz zgłoś się
hush little baby don’t you cry

na całym obiekcie tylko jeden senior
jeden menedżer działu i żadnej ochrony
inni seniorzy wyjechali na szkolenie
norbi z anetą na pewno się pokłócą
ziba wypije cztery piwa w sfinksie
tunia i kalisia będą grały w oczko
goodson ruszy w miasto i się zgubi
bésame mucho fever love me tender
you cancan cancer marika i arnika
lolita i guernica augentrost

see nijinsky do the strandsky
szpulo z celuloidem ziemio astronautko
jazz to jest paryż a paryż to jazz
mówimy pa pa chwilo byłaś raczej piękna
nucąc pa pa pop drodzy zamorscy koledzy
płynąc w uśpionej kopalni uranu w kanu
fred i ginger trup człowieka z reno
marilyn and john f. dancing
reeling through niagara falls

wycofać się za jeden czy za inny biegun
z rumieńcem który stopi wszystkie lody
zamach chłodniejszy niż algida
masz pocztówkę z cv portfolio na dłoni
szukasz zajęcia w branży lethal vodka
leta i vodka w ciemnym stały domu
szukasz etatu w firmie lethal vodka
lethal vodka martinis
aplikujmy suplikujmy

zawczasu tylko aborcja
eutanazja poniewczasie
ciebie prosimy
inaczej

lemon bloody cola
inaczej

totus tuus siostro
venus im pelz siostro

lethal się skończył
i pop się skończył
i jest all time low
pa pa pam

niedziela, 2 stycznia 2011

Krzysztof Siwczyk "Nasze zdolności"


Krzysztof Siwczyk (1977) i kolejna dobra książka z minionego roku, czyli fragment Koncentratu.


Nasze zdolności

M.M. na 40. urodziny

To są katedralne pustostany, zwiastuny historycznej psychozy,
kolegialne rzędy trucheł butwiejące w nawach, medaliony blade
jak komunia, kiedy byłem małym chłopcem, trzymałem w ręku
sporo rzeczy z ziemi, nie brałem ich do ust, gdyż nie wolno

niczego brać do siebie, zwłaszcza tak na zdrowy rozum,
bardzo logicznie zaczyna wszystko wyglądać, najpierw sny
jak oflag jawy, potem czytam różne opisy przypadków,
które zawierają w sobie ciekawe refleksje.

Innymi słowy: klinicznie jesteśmy niczym my.
Wyglądamy na ludzi, którzy nie dożyli niczego,
bo niczego jeszcze nie udało nam się powtórzyć.

Nasze zdolności w niczym nie odpowiadają naszemu życiu,
skoro powzięliśmy nieodpowiednie środki,
cel znajdzie nas sam.