Wiersz otwierający genialny cykl pod tym samym tytułem z tomu Napój cienisty (1936).
Spojrzystość
Rozełkanych rusałek nagłe sto tysięcy
Wypłynęło na księżyc, by istnieć mniej więcej.
Wodo, wodo - gdzie jesteś? Tu jestem, gdzie płynę!
Pogłaskały powierzchnię, miłując głębinę.
Ile ciał - tyle smutków... A woda spojrzysta,
By zobaczyć je do cna - ze świateł korzysta.
Bada światłem, a sprawdza umówionym cieniem,
Falując aż do brzegu podwodnym spojrzeniem.
Ale to - nie spojrzenie! To raczej - spojrzystość,
Co nie może tam dotrzeć, gdzie łka rzeczywistość.
Ślepym srebrem zaledwo spojrzyścieje w światy.
Srebru śni się, że szumi i polewa kwiaty.
Woda roi, że mgły się za ręce w blask wiodą,
Lecz ciał zlękłych nie widzi. Co począć z tą wodą?
Okna twoje - otwarte. Sny oczu nie strzegą,
A ty na mnie nie patrzysz. Dlaczego, dlaczego?
Do tytułu tomu wkradła się literówka, powinien tam być "Napój cienisty". Choć nie przeczę, że "Napój ciernisty" też ciekawe sensy ze sobą niesie.
OdpowiedzUsuń(Pozwoliłam sobie dodać blog do zakładek).
:)
Rzeczywiście. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuń