Wiersz z cyklu Pałacyk Bertolta Brechta z najnowszego tomu Edwarda Pasewicza o tym samym tytule (wydawnictwo EMG). Cyklów jest cztery (albo pięć) i według ich porządku należy chyba czytać tą książkę. Przynajmniej tak mi to wchodzi. Nie wiem dlaczego.
Pałacyk Bertolta Brechta (2)Ilonie JakubowskiejOni wszyscy wyszli z oceanu (ty zresztą też),
jak na komendę (SIEG!) odwrócili się i kreślili na falach,
jakby to były kartograficzne płachty, mapy i mapy map.
I ja ci to opowiadam, czując, że mi w kąciku ust
nie zaplątał się strzep makaronu z lazanii,
ale ich trupie dzienniki i oznaczenia, przypisy i marginesy
upstrzone prośbami o godną śmierć w śniegu.
Co roję sobie, gdy unoszę widelec do ust, miasto
ze spojrzeń topielców utkane tak zręcznie,
że się mu wierzy, chociaż obaj wiemy, że to tylko
rolki wśród rolek się kręcą i nęcą, by w wir wpadło
wszystko? Śmiech? Mit, że gdy z map strząsną pył,
to na białej kartce pojawi się ta jedyna, świetlista
i pewna jak ból brzucha po sutym obiedzie?
Nie wiem i nie będę wiedział, to zdanie mnie zdradza,
złożone w sobie z niewypowiedzianych zdań; wiem,
że gdy robisz krok lub gdy palec zginasz,
rodzi się nowy świat i nie opiszesz go, ani ty ani ja,
chyba że, kochanie, za opis weźmiemy brak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz