Nic ważniejszego ostatnio się nie wydarzyło: Sosnowski mnie rozwalił!
Andrzej Sosnowski (ur. 1959), poeta osobny, osobliwy, dziwny i – co do tego nie mam wątpliwości – genialny. Moje największe odkrycie – obok Paula Celana – najbliższego minionego czasu.
Puszczam teskt (z tomiku Taxi; znajdziecie go również w zeszłorocznym zbiorze Pozytywki i marienbadki) oraz puszczam recytację samego autora.
Andrzej Sosnowski (ur. 1959), poeta osobny, osobliwy, dziwny i – co do tego nie mam wątpliwości – genialny. Moje największe odkrycie – obok Paula Celana – najbliższego minionego czasu.
Puszczam teskt (z tomiku Taxi; znajdziecie go również w zeszłorocznym zbiorze Pozytywki i marienbadki) oraz puszczam recytację samego autora.
Jak zegarek pod poduszką
Więc spróbujmy wypełnić aplikację. To błąd,
ale gwiżdżemy na błędy. I wtedy błędy przybiegają
i odbiegają jak niepyszne, wzniecając tumany kurzu,
całymi stadami, bez inkryminowanego przewodnika.
A potem zanikają w istocie jako gatunek wymarły.
A człowiek dziś, cóż, bez filmu, bez radia, bez gazety.
Człowiek pełen różnych monotonnych właściwości.
Mówisz ty, mówię ja, dzięcielina pała
i sprawdzają się najpiękniejsze metafory.
Sklepy robią się przestronniejsze niż lotniska.
Bohr? Speer. Spójrz na te sklepienia, firmamenty.
Wielka bania z poezją. Chwytliwa drezdenka.
Piersi wolności w epokowych reklamówkach
jakby specjalnie wyprofilowane pod Bohdana.
A tu jest papuga w odbiorniku i naśladuje kantorek.
Proszę o troje paciorek. Proszę o troje paciorek.
Coś mi świta.
Life's a gas, nucisz i śmiejesz się do świętojańskich stoisk.
I do mean babe, odpowiadam, bo nie jesteśmy tacy młodzi.
Musimy od kogoś pożyczyć na papugę.
Telewizor podrzucimy w domu dziecka.
Najlepiej jest jednak zaatakowane przedmioty spalić.
Wydłubiemy ze środka papugę, sprzedamy kantorek,
sprzedamy paciorek, sprzedamy kontenerek szkiełek,
złotych nitek, miedzianych drucików, zielonego pierza,
taśmy magnetycznej z kontyngentem szlagierów... i
banieczka? A jednak skrzynia z papugą zaczyna nam
ewoluować, demoniczne biureczko strzela szufladkami.
Kołatek wyrywa się na wolność!
Więc hop na kołatka
i chodu.
Cóż, pewnie będzie jatka, bo ja za Sosnowskim nie przepadam.
OdpowiedzUsuńGdyby nie Ashbery, nie byłoby Sosnowskiego. I nie jest istotne dla mnie, że Sosnowski uruchomił całkiem nową (w Polsce oczywiście) dykcję, skoro już na zawsze będę go odbierał jak takiego "Maradonę Karpat" jak mówiono o pewnym rumuńskim piłkarzu.
Poza tym Sosnowski jest zimny, gadzi. Ashbery jest jak znajomy pies. Cieplejszy, bardziej ludzki ( podpieram się czytaniem Ashbery'ego w oryginale).
Sosnowskiego z przyjemnością czytało mi się do przytoczonego TAXI, potem ( tomiki z tęczą w tytule )to chybione projekty poetyckie. Ciemne, zamykające czytelnikowi drogę do wspólnoty.
Z podobnych klimatów wolę Słoweńca Salamuna.
Tak czy siak, pozdrawiam
Nie za bardzo rozumiem tego zarzutu. Ashbery jest inspiracją oczywistą w przypadku Sosnowskiego, ale czy jedyną? Wydaje mi się, iż Ashbery (którego dobrze znam) mógł być najwyżej pukntem wyjścia, z którego Sosnowski zbudował jednak swój własny oryginalny styl. Nawet jeśli pojawiają się wręcz parafrazy z Amerykanina (celowe, jak w "Wierszu dla Francoise Lacroix"), to jednak Sosnowski ostatecznie gra inaczej!
OdpowiedzUsuńBez Ashbery'ego, czy nawet Sosnowskiego (!) nie byłoby "prawdziwego skarbu" - Jacka Gutorowa;). I taką samą parafrazę można zbudować o dosłownie każdym poecie: nie byłoby kogoś bez kogoś innego wcześniej, bez jakiś inspiracji. Każdy artysta z czegoś wychodzi i czymś musi się inspirować. Stworzyć poetykę z niczego? Pisał Pan o takim przypadku na swoim blogu ;). Dosyć niepochlebnie przecież.
A to, że Pan Sosnowskiego nie czuje? Cóż... Kwestia gustu :)
Serdecznie pozdrawiam!
Nie zgodzę się. Gutorow być może coś tam liznął z "postawangardzistów" (w końcu ich tłumacz), ale patrząc na przestrzał przez Gutorowa, jest on rozbrajająco "zwykły" w kontekście choćby takiego Sosnowskiego właśnie, Pióry, Sendeckiego...
OdpowiedzUsuńBliżej mu, i mi przy okazji, do takich panów jak Grzebalski, czasem Sośnicki, częściej Jarosz.
Gdybym oceniał Gutorowa przez pryzmat jego fascynacji translatorskich, tez miałbym problem - z jednej storony Ashbery, z drugiej Wallcot.
Nie wnioskuję tego po fascynacjach translatorskich Gutorowa, a po jego własnych wypowiedziach. W jednym z wywiadów przyznał, że w latach 90-tych ukształtowała go poezja m.in. Ashbery'ego i Sosnowskiego. Zgodzę się natomiast zupełnie, iż Gutorow jest "rozbrajająco zwykły" w porównaniu Sosnowskiego.
OdpowiedzUsuńnie zgadzam z tym zdaniem o wierszach Gutorowa.
OdpowiedzUsuńKtórym? A propos inspiracji Ashbery'm i Sosnowskim, czy o "rozbrajającej zwykłości"?
OdpowiedzUsuńz tym: "Zgodzę się natomiast zupełnie, iż Gutorow jest "rozbrajająco zwykły" w porównaniu Sosnowskiego."
OdpowiedzUsuńmam wrażenie, że projekt poetycki Gutorowa nie polega na "rozwaleniu" języka od środka, jak to mam miejsce w poezji Sosnowskiego
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKarol Maliszewski w artykule "Nowa poezja. Mały przewodnik po tendencjach i stylach" dokonał fajnego parapolitycznego podziału współczesnej poezji polskiej. Już dopowiadając (bo Maliszewski nie nazywał kierunków): mamy prawicę, czyli poetów klasycystycznych, centrum, czyli spuściznę "o'harystów" oraz lewicę - nurt awangardowy i poszukujący. Jeśli miałby trzymać się ściśle tego podziału, to Gutorowa wcisnął był do skrzydła lewicy;). Tak w ogóle "Rozbrajająco zwykły" to on nie jest!
OdpowiedzUsuńAle kolega pisząc rzeczone zdanie, a ja przepisując je, mieliśmy na myśli, iż Gutorow nie wydaje się taki dziwny jak Sosnowski. M.in. jest tak pewnie dlatego, iż "projekt poetycki Gutorowa nie polega na "rozwaleniu" języka od środka, jak to mam miejsce w poezji Sosnowskiego" :).
Jak to najczęsciej z Maliszewskim bywa - łatwa nosna formuła, która nie 'łapie" wszystkich.
OdpowiedzUsuńNo bo Podsiadło (choć milczy)? No bo Swietlicki?
Lewica? Prawica?
No przecież centrum!
OdpowiedzUsuń"Pogrobowcy Świetlickiego, kontynuatorzy Foksa, uczniowie Jaworskiego, tak czy inaczej rozumiani "realiści", poeci bezpośredni..."
Nie pominąłem ich przecież: "centrum, czyli spuściznę "o'harystów".
OdpowiedzUsuń(przynajmniej kiedyś nazywano ich "o'harystami"; jeśli nazwa się zdezaktualizowała , to sorry, to nie moi poeci)
http://www.biuroliterackie.pl/przystan/czytaj.php?site=0&co=txt_1025
OdpowiedzUsuńTekst zresztą dotyczy poezji najnowszej. Era królowania Świetlickiego i Podsiadły już chyba minęła.
Podsiadło się wystrzelał, ale zostanie jako kamień milowy. Świetlicki nie zamilknie jeszcze długo...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPiękny, mocny i bardzo poruszający utwór. Jeden z moich ulubionych.
OdpowiedzUsuń