Po kiego diabła poeci rezygnują z interpunkcji w swojej twórczości? Tym problemem zajmiemy się dziś w studio. Głos oddajemy profesorowi Michałowi Głowińskiemu: „W ich twórczości (...) jakże często rezygnacja ze znaków przestankowych jest tylko manierą, za którą nie kryją się głębsze sensy. A rezygnacja ta musi być poetycko umotywowana, trzeba być świadomym korzyści, jakie z niej płyną dla budowy i znaczenia poematu”. A zostawiając większość, może przykład jakiegoś poety, u którego brak interpunkcji pełni właśnie jakąś istotną fukcję? „Czechowicz potrafił z niego wyciągnąć konsekwencje: nie jest to ozdobnik czy ukłon w stronę mody, ale jeden z czynników organizujących tę poezję, a także – jeden z komponentów jej oryginalności”. Dobrze, puśćmy więc jakiś kawałek Czechowicza. Niech to będzie coś z tomiku Nic więcej z 1936 roku. Mamy tu pewien potok słów... „Głównym celem usunięcia interpunkcji jest spotęgowanie wieloznaczności wiersza. (...) Czytelnik nie jest tu biernym odbiorcą, ale współuczestnikiem procesu twórczego, który dokonuje wyboru wśród tych możliwości, jakie stworzył dla niego poeta”. Dziękujemy panu profesorowi. Ze swojej strony pragniemy jeszcze zwrócić Państwa uwagę na kolory. Do następnego!
ta chwila
ręko smagła otwórz okno z podwórka utocz
i nalało się jak w dzbanek soku godzin zimnych
oddech gęstwin równomierny deszczu tupot
przyśpiew rynny
to jest w kuchni dom na pradze niedaleko remiz
tramwajami co za czerwień ulice się dławią
a zły odblask bije po zorzach kamiennych
i deszcz i deszcz i deszcz i deszcz i deszcz
oczy patrzcie senna topiel szyby w siwym deszczu
tęczy szabla kropel magia chmur ciężkie delfiny
upadają na twarz ziemi cieniem wieszczym
srebrnym hymnem
srebrnym hymnem deszcz i deszcz i deszcz i deszcz
Głowiński M., Kunszt wieloznaczności, w: "Pamiętnik literacki" 1970, z. 3, s. 129-141.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz