"Pantum, forma malajska (pantun), w literaturze malajskiej znany jest od XV stulecia, posiada jednak znacznie dłuższą historię, tyle że niepiśmienną, głównie ludową, świąteczną i obrzędową. (...) Bardzo prosta reguła polega na tym, że druga i czwarta linijka każdej strofy powracają jako pierwsza i trzecia linijka strofy następnej. (...) Pantum jest narkotyczny, pantum pochłania i paraliżuje. Pochłania, ponieważ każdy kolejny wers ciągnie autora za rękę.”
A. Sosnowski, stąd
„Wtedy właśnie można dojść do tego językowego przesunięcia, można się znaleźć w zupełnie nieoczekiwanych rejonach, ponieważ język pod rygorem zaczyna w pewnej chwili pracować na swój własny rachunek.”
A.Sosnowski, Trop w trop, Wrocław 2010, s. 44.
„W Sezonie na Helu pojawia się pantum pod tytułem Pomona i Wertumnus, forma akcentująca mechaniczność i repetytywność języka, a zatem to wszystko, co język potrafi „sam” zrobić, na swój sposób, sposób, w jaki nami gra i nas wypowiada. Interesuje mnie takie podążanie za „furią” języka i pokazywanie, w jaki sposób pewnego rodzaju „zawiązek” słowny sam się napędza i jakie są tego efekty artystyczne”
Tamże, s. 77.
A. Sosnowski, stąd
„Wtedy właśnie można dojść do tego językowego przesunięcia, można się znaleźć w zupełnie nieoczekiwanych rejonach, ponieważ język pod rygorem zaczyna w pewnej chwili pracować na swój własny rachunek.”
A.Sosnowski, Trop w trop, Wrocław 2010, s. 44.
„W Sezonie na Helu pojawia się pantum pod tytułem Pomona i Wertumnus, forma akcentująca mechaniczność i repetytywność języka, a zatem to wszystko, co język potrafi „sam” zrobić, na swój sposób, sposób, w jaki nami gra i nas wypowiada. Interesuje mnie takie podążanie za „furią” języka i pokazywanie, w jaki sposób pewnego rodzaju „zawiązek” słowny sam się napędza i jakie są tego efekty artystyczne”
Tamże, s. 77.
Pomona i Wertumnus
Swawolne witraże i lubieżne freski,
żelazne powoje w parterowych oknach –
nie myśl Pomono, żem zmyślił ten świat
i przęsła twoich marzeń, Wertumnusie.
Żelazne powoje w parterowych oknach
mówią, że miasto okupują dzieci.
I przęsła twoich marzeń, Wertumnusie
są jak uśmiech miasta na końcu ulicy.
Mówią, że miasto okupują dzieci.
Losy tych dzieci nie budzą ciekawości.
Są jak uśmiech miasta na końcu ulicy
w godzinie czarnej od wielkiego słońca.
Losy tych dzieci nie budzą ciekawości.
Dzieci tych dzieci chyba już nie będzie
w godzinie czarnej od wielkiego słońca
kiedy czas zrobi salto i zapadnie noc.
Dzieci tych dzieci chyba już nie będzie
po końcu historii na barwnej planecie
kiedy czas zrobi salto i zapadnie noc
i wzejdą frywolne gry w noktowizorach.
Po końcu historii na barwnej planecie
tak dokładnie zobaczą iglicę katedry
i wzejdą frywolne gry w noktowizorach
w cieniu strzykawki na ścianie tunelu.
Tak dokładnie zobaczą iglicę katedry,
swawolne witraże i lubieżne freski
w cieniu strzykawki na ścianie tunelu.
Nie myśl Pomono, żem zmyślił ten świat.
Mistrzowskie i hipnotyzujące. A "Trop w trop" w piątek będzie u mnie, strasznie się cieszę.
OdpowiedzUsuńI jak sobie z tym Sosnowskim radzić? :)
OdpowiedzUsuńChociaż to pantum, mam wrażenie, prowadzi drogami bardziej znanymi niż "Honi soit".