We wtorek puszczałem Bukowskiego. Poetę, według którego, aby pisać, autor musi wiedzieć coś o życiu naprawdę, musi wyjść na ulicę. Myślę, że coś jest w tej metodzie. Nadaję dziś wiersz Barańczaka.
7.11.79: NIGDY NAPRAWDĘ
Nigdy naprawdę nie marzłem, nigdy
nie żarły mnie wszy, nigdy nie zaznałem
prawdziwego głodu, poniżenia, strachu o własne życie:
czasami się zastanawiam, czy w ogóle mam prawo pisać
Problem, który od jakiegoś czasu mnie nęka, chociaż nie zajmuję się poezją/prozą czynnie, tylko biernie. Parafrazując tu Barańczaka- czasami się zastanawiam, czy mam prawo żyć, jeśli nie przeżywam swojego życia mocno, namiętnie, ze wszystkich sił, po prostu- w pełni.
OdpowiedzUsuńChyba trochę odbiegam, ale taka refleksja mnie naszła.
A co do Barańczaka, to wstyd przyznać, ale z poezji to go za bardzo nie znam... Za to innym jego wcieleniem zdążyłam się zachwycić- wcieleniem tłumacza! Jak on przełożył "Poskromienie złośnicy"! Nigdy bym nie przypuszczała, że rozśmieszy mnie Shakespeare dopóki tego nie przeczytałam.
P.S. Mickiewicz na stronie głównej jest genialny!
P.S.2 Blog też;)
Wielkie dzięki za miłe słowa:)
OdpowiedzUsuńCieszę się niezmiernie, iż te kawałki inspirują Cię do takich refleksji!
A barańczakowskie tłumaczenia Shakespeare'a uchodzą za jedne z najlepszych. Szczególnie jeśli chodzi o komedie właśnie. Barańczak ponoć doskonale zrozumiał szekspirowski humor.
Co się tyczy samej poezji tegoż autora, to mogę Ci obiecać, że jego kawałki będą się tu często pojawiać, gdyż jest on jednym z moich ulubionych polskich poetów w ogóle.
Pozdrawiam;)
Co do słów pani wyżej.Taki Lovecraft właściwie nie żył na zewnątz .Zero intensywności i namietności życia.Mimo to się w pewien sposób spełnił literacko...mimo że się nigdy o tym nie dowiedział jak bardzo się spełnił.
OdpowiedzUsuńps. jeszcze Nick Drake mi się nasuwa...
OdpowiedzUsuńNo właśnie ciężko Lovecrafta, czy Drake'a nazwać szczęsliwymi za życia. Było wielu pisarzy, poetów, którzy pisali wybitne rzeczy, jednak nie prowadzili intynsywnego życia, jeszcze np. Philip Larkin. Przypomina mi się wiersz Bukowskiego o Kenie Keseyu z ostatniego zbioru. Może później rzucę jako głos w tej konwersacji;)
OdpowiedzUsuńI Emily Dickinson jesli mnie pamięć nie myli. Wiem, że było wielu pisarzy i poetów, ale ja nie zaliczam się do żadnej z grup i nie tworzę, skutkiem czego nie czuję się usprawiedliwiona. A poza tym z drugiej strony mamy takich Henrych Millerów i Blaise Cendrarsów, skoro już jesteśmy w tym literackim kręgu.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się po prostu, czy przeżywanie swojego życia głównie w wyobraźni nie jest li jedynie marnym substytutem życia?
A co do wiersza- zamieść koniecznie! Niech zabierze głos Bukowski:)
Życie wewnątrż tez jest życiem...i może tak naprawde czynic bogatszym duchowo.Wyciszanie sie jest ważne.To tak jak bysmy powiedzieli że mnisi zamknięci w klasztorach z regółą milczenia , nie spełniają się życiowo.
OdpowiedzUsuńI teraz czym jest "wyobraźnia" w twoim mniemaniu? Może lepszym okresleniem na to jest to co nazwałem "wnętrzem" i wiąże się właśnie z uduchowieniem.Jest jeszcze słowo Dusza.Dresy latajoce po dyskotekach i rucjajace sie po kiblach żyją intensywnie...ale czy to wzbogaca ich duszę?Czy posiadają dusze?
Można na to wszystko patrzec z wielu perspektyw.
To nie ma akurat wiele wspólnego z wyciszeniem... Miałam raczej na myśli sytuację, kiedy zamiast coś robić pozostajesz w sferze wyobrażeń, zamiast czynów wybierasz marzenia skutkiem czego wycofujesz się z życia nie poznając go w ogóle. Może widziałeś taki film "Jak we śnie"- główny bohater projektuje sobie życie w snach, a gdy poznaje kobietę zamiast do niej podejść, zagadać itd. wyobraża sobie, że są razem... i na tym się kończy. O takie życie mi chodzi. Bierne.
OdpowiedzUsuńA co do dresów- nie wydaje mi się, aby rodzaj ubrania jakoś szczególnie wiązał się z posiadaniem duszy;)
Nie oglądam takich filmów środka zazwyczaj...
OdpowiedzUsuń"Miałam raczej na myśli sytuację, kiedy zamiast coś robić pozostajesz w sferze wyobrażeń, zamiast czynów wybierasz marzenia skutkiem czego wycofujesz się z życia nie poznając go w ogóle."
Tak zrobiło setki artystów...
"To nie ma akurat wiele wspólnego z wyciszeniem"
No mi chodzi o zagłębienie się w siebie.
"Filmów środka", czyli jakich?
OdpowiedzUsuńCzy to że robiło tak "setki artystów" oznacza, że to jest dobre? Czy to czyni człowieka szczęśliwym? Nie wiem... Może im było z tym dobrze, ale ja mam wrażenie, że coś się przez to traci.
A zagłębienie się w siebie/wyciszenie nadal nie ma nic wspólnego z tym "życiem na niby", tak to nazwijmy. I nie mam też nic do mnichów w klasztorze- takie życie było ich wyborem i w tym jest różnica, że ich nie było podyktowane strachem, wręcz przeciwnie- wielką odwagą. A ja tu mówię o życiu, które przeżywasz w głowie, bo.. inaczej nie potrafisz bądź potrafisz tylko wybierasz łatwiejszą drogę- wybierasz życie które w pełni kontrolujesz. Rzeczywistości zaś nie możesz kontrolować.
Szczęście jest przereklamowane...
OdpowiedzUsuń''Uważam, że świat jest podzielony pomiędzy dwa rodzaje ludzi. Pierwszą grupę tworzą ludzie przekonani, że urodzili się, aby być szczęśliwymi. Pewien rosyjski pisarz napisał kiedyś, że człowiek urodził się do szczęścia, tak jak ptak stworzony został do latania. To twierdzenie rozśmiesza mnie. Należę do drugiej części ludzkości, która wierzy, że człowiek urodził się do osiągnięcia postępu w rozwoju duchowym. Jeżeli w momencie śmierci będziemy znajdować się na nieco wyższym poziomie rozwoju duchowego niż w chwili naszych narodzin, będziemy mieli prawo stwierdzić, że coś w naszym życiu osiągnęliśmy i że było ono udane.''
Tarkowski
"Filmów środka", czyli jakich?''
OdpowiedzUsuńPseudoambitnych.Pozujących na artystyczne.A bedącymi przystępnymi filmami dla każdego.
Jeszcze nie widziałeś tego filmu, a już z góry zakładasz, że jest "pseudoambitny"? Chciałabym mieć taki dar przewidywania, oszczędziłoby mi to czasu, który MARNUJĘ na zapoznanie się z czymś i wyrobiebie własnej opinii.
OdpowiedzUsuńPostęp w rozwoju duchowym nie wyklucza szczęścia, dla mnie w zasadzie z nim się właśnie wiąże.
Nu z tym się trzeba urodzic.
OdpowiedzUsuń