Wracamy do wspomnień z zeszłego roku, czyli Dywany Adama Wiedemanna, jednego z najskuteczniejszych zamachowców poezji podniosłych tonów w polskiej literaturze współczesnej, który paradoksalnie sam wznosi się w takie rejony (ale jakby krzywo), no bo chociażby ten sonet (lub antysonet) pt. S c h w e i n s e i n
czyli po prostu „Świnią być”.
czyli po prostu „Świnią być”.
Schwein sein
Bycie świnią jest niezawinione. Nawet bycie
straszną świnią, o co podejrzewamy niektórych,
choć w samym takim podejrzeniu tkwi element
świństwa. Pamiętaj, ludzie będą ci życzliwi,
o ile tylko pozostaniesz taką świnią,
jaką się urodziłeś. Zauważ tylko, gdzie tkwi w tobie świnia,
albo nie zauważaj, tak jest prościej. Ona sama
dojdzie w tobie do głosu. W końcu srasz
na ręce matki, nie ma w tym nic zdrożnego,
ona się z tego cieszy, myje ręce nad zlewem,
jeśli ma zlew, a gdy przypadkiem nie ma go, masz powód,
żeby się zesrać znowu. Potem myjesz
te ręce łzami, ale wtedy już jesteś świnią, nie ma w tym
absolutnie nic złego. Zło tkwi zapewne gdzieś dalej.
Warszawa, 16.7.08
zapowiedź ładna. a w kontekście tego wiersza jak znacząco zmienia się sens pierwszych wersów wiersza "Kochanie" tegoż autora, czyli:
OdpowiedzUsuń"Wszystko jest rezultatem działania substancji.
Domy to kloce, puste w środku (...)".
;)
Siłą tego wiersza jest przewrotność.
OdpowiedzUsuńWitam od dłuższego czasu zaprzyjaźniony blog!
OdpowiedzUsuńOdważam się prosić o głos w konkursie Blog Roku w kategorii Kultura.
Jeśli wyrazisz takie życzenie, proszę oddaj głos: wysyłając sms o treści E00020 na numer 7122. Koszt smsa to 1,23 zł, a dochód z smsów będzie przeznaczony na obozy rehabilitacyjne dla osób niepełnosprawnych. ( 0 w treści to zero)
Zachęcam i zapraszam!
Pozdrawiam ciepło